Los Angeles Lakers

Po latach posuchy Jeziorowcy wracają na salony. Kto jest za to odpowiedzialny? Oczywiście Król Lebron James. Czy pojedynczy zawodnik może mieć tak ogromny wpływ na drużyne? Najwyraźniej tak.

Gdy tego lata Lebron przyszedł do Lakers jego renoma od razu przyciągnęła innych graczy. I choć zestaw nazwisk jakie pozyskali włodarze klubu jest nazywany przeze mnie „cyrkiem na kółkach” (Lance Stephenson, Javale McGee, Mike Beasley) to póki co spisują się oni… dobrze. Piąta pozycja w konferencji zachodniej robi wrażenie. Tym bardziej, że przez ostatnie lata Lakers nawet nie powąchali fazy playoff.

lbj lakers.gif

Autorytet jaki bije od Jamesa temperuje zachowania śmieszków w drużynie. Wszyscy wiedzą, że to nie żarty i pełną gębą walczą o (nie wierzę, że to napiszę) mistrzostwo. Lebron zawsze w nie celuje, tylko to się liczy.

Przed przybyciem Króla na wybrzeże, ekipie Lakers przewodzili młodzi gniewni. Lonzo Ball, Kyle Kuzma i Brandon Ingram. Był jeszcze Larry Nance Junior, ale ten przeszedł do Cavs. Niemniej, cała wymieniona trójka powinna z powodzeniem grać w NBA jeszcze przez długie lata. Pytanie brzmi czy odpowiednio rozwiną się pod skrzydłami Lebrona? Odkąd pojawił się on w drużynie, chłopaki nie muszą już brać odpowiedzialności za wynik na swoje barki. Najważniejsze akcje, rzuty i decyzje, wszystko przeszło na Króla. A przecież młodzi muszą się uczyć, nawet jeśli miałyby to być lekcje na własnych błędach.

kuzma social.gif

Ostatnio do Lakers z Phoenix przyszedł Tyson Chandler. Widać, że Javale McGee czuje się bardzo dobrze w ekipie Jeziorowców, chyba nawet lepiej niż w GSW, ale transfer Chandlera był potrzebny. Co prawda Tyson ma już 36 lat, ale wniósł na drużyny sporo doświadczenia i spisuje się dobrze wchodząc z ławki.

Grafiki: http://www.espn.com/nba/
Gify: https://giphy.com/

Dodaj komentarz